Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
Przechodząc do następnych pomieszczeń starał się zapomnieć o wszystkim oprócz brata. Wszystko to dla niego.
- Kiedy zobaczę Nama? - zapytał, próbując przerwać ciszę.
- Wkrótce - odpowiedział mu zimny głos kobiety.
Kamiden zrozumiał, że żadne pytanie nie zmusi jego przewodniczki do stania się rozmowną.
Kiedy w ciszy znów zaczęły rodzić się kolejne ponure myśli, zatrzymali się przed ciężkimi, solidnymi drzwiami. Za nimi znajdowała się niewielka sala. Mogłaby wydawać się zwykłym pomieszczeniem, gdyby nie brak jakichkolwiek mebli i drewniany słup w samym środku. I gdyby nie uwiązany do niego mężczyzna.
Kupiec uniósł głowę, ciężko wzdychając. Po jego twarzy spływały krople potu i krew z rozciętego łuku brwiowego. Szybkim szarpnięciem głowy, odrzucił sklejone brudem włosy i skierował oczy na Kamidena. Redgard zatrzymał się. Spojrzenie paliło go, nie pozwalając na najmniejszy ruch.
Kobieta stanęła za nim z gotowym do rzutu nożem.
- Zabij go! - wyrzuciła przez zaciśnięte zęby.
- Nie mogę - wyznał cicho Kamiden. Z przymkniętymi oczami, czekał na chłód ostrza wbijanego w plecy. Gdy ten nie nadszedł, powoli odwrócił się twarzą do przewodniczki.
- Oboje wiemy, że potrafisz. Jesteś jednym z nas - mówiąc, okrążała go powoli, gotowa do ataku. - Pamiętasz? Nie? - zapytała ze zdziwieniem. - Może powinnam przypomnieć ci tego chłopca? Ubłocona szata, zimne ciało na chodniku, parę lekkich obrażeń i jeden śmiertelny cios w serce - mówiła beznamiętnie. - Nikt nie wiedział, że to ty byłeś winny. Naprawdę dobra robota.
- Nie mów tak! Ja nie chciałem! - Kamiden rozpaczliwie próbował odsunąć od siebie wspomnienia tamtego dnia.
- To dlatego kopałeś go, gdy przestał się ruszać? - zapytała ze złośliwym uśmiechem, zatrzymując się między Redgardem, a słupem.
- To nie było tak. Ja musiałem. Musiałem chronić brata - mówił z narastającym gniewem i rozpaczą.
- Jesteś pewien? Chodziło ci tylko o pomoc dla młodszego braciszka? - mówiąc, zbliżała się do jego twarzy. - Każdy z nas ochrania siebie i innych. Jesteś taki sam. Jesteś taki jak my i musisz się z tym pogodzić. - Ostatnie słowa wyszeptała Kamidenowi do ucha.
Redgard zapragnął wbić sztylet w jej ciało. Gwałtownie zaatakował. Kobieta odskoczyła w bok, odsłaniając kupca. Ostrze nie natrafiając na żebra, przebiło serce mężczyzny. Jego oczy stały się nieruchome, a twarz poszarzała. W ciszy, przewodniczka powoli podeszła do przerażonego Kamidena. Stanowczo wytrąciła z ręki zszokowanego broń i poprowadziła pod ścianę.
- Teraz możemy już wracać - powiedziała i opuściła pomieszczenie.
Redgard nie ruszył za nią. Jeszcze długo patrzył w twarz swojej ofiary. Kiedy wrócił do pokoju, na stole leżał ist. Starając się nie patrzeć w jego stronę, położył się na łóżku. Chwilę później wstał, i zaczął krążyć niespokojnie po pomieszczeniu. Co chwilę rzucał krótkie spojrzenia na wiadomość. W końcu, jego stępione zmęczeniem zmysły, rozpoznały pismo brata.
- To od Nama! - krzyknął ze zdumieniem i zaczął czytać. Jego wargi wypowiadały pośpiesznie słowa -Przepraszam, że Cię nie odwiedzę. - Kamiden zawiedziony usiadł na krańcu łóżka. Po chwili zaczął czytać dalej. - ...otrzymałem pilne wezwanie... Już wkrótce... - przerwało mu zdecydowane pukanie do drzwi.
Czarno ubrana kobieta weszła do pokoju, nie czekając na zezwolenie. Stanęła na środku i zrzuciła z ramienia jeden z podróżnych worków. Wskazując na niego powiedziała - Wybierz to, co uważasz za najbardziej przydatne. Czekam na korytarzu.
Kamiden zaczął gorączkowo przepatrywać zawartość tobołka. Znalazł w nim zwykłe rzeczy, przydatne w czasie podróży po pustkowiach. Trochę jedzenia, coś do rozpalania ognia, ciepłe ubranie. Na dnie leżał podłużny pakunek. Redgard wyciągnął go i zaczął odwijać kawałki materiału. Jego oczom ukazał się brudny od krwi sztylet. Od razu rozpoznał w nim broń, którą jeszcze tak niedawno trzymał w dłoniach, wbijając ją w ciało kupca. Tym razem nie wywoływał u niego tak silnych emocji. Powoli zaczął czyścić ostrze. Drzwi otworzyły się z trzaskiem.
- Nie możesz wszystkiego robić tak wolno! Przez ciebie możemy stracić zamówienie! - wrzeszcząc kobieta wbiegła do pokoju. Na widok sztyletu w dłoni Kamidena uspokoiła się. - Widzę, że umiesz odnaleźć to, co najcenniejsze - powiedziała, gdy z jej twarzy zniknął gniew.
Parę godzin później obserwowali drogę, ukrywając się między pobliskimi skałami. Przed Kamidenem, rozciągał się przyjemny widok. Siedząc na wspinającym się na wysoki szczyt zboczu, widział w dole jasne jeziorko i otaczające je szare kamienie. Nad nimi, przelatywał skrzekacz, wypatrujący ofiary. Redgard zapatrzony w działania myśliwego, zapomniał o nękających go niepokojach. Z zamyślenia wyrwał go rozkaz, rzucony przez kobietę.
- Zaatakuj tego po prawej - wyszeptała, wskazując jednego z trójki bogato ubranych mężczyzn. Odznaczał się on wyjątkową u podróżnego tuszą i powolnym sposobem poruszania.
strony: [1] [2] [3] [4] |
komentarz[10] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Mroczne Bractwo, cz. 2" |
|
|
|
|
|
|
 Sonda |
aktualnie nie jest prowadzona żadna ankieta
|
|
Top 10 |
ShoutBox |
|
|