..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Ogólne

   » Rozgrywka

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

Dar - Rishe żył tak już prawie od sześciu dni, gdy w końcu udało mu się porozumieć z jednym z pobratymców. Do - Saire był tu nowy i tak samo jak złodziej, chciał stąd za wszelką cenę uciec. Poznali się, gdy zrzucano kolejne porcje żywności. Wynędzniały wtedy Dar - Rishe podzielił się łupem z młodzieńcem, oczekując od niego pomocy w przyszłości. Teraz zaś siedzieli naprzeciw siebie i dyskutowali o planie ucieczki. Młodzieniec wykazywał się znaczną wyobraźnią i pomimo, iż był tu od niedawna, był w stanie obmyślić całkiem przyzwoity plan.
Postanowili spróbować szczęścia następnego dnia, lecz nie mogli wiedzieć, iż los udaremni ich wszystkie plany.

Brama celi otwarła się wyjątkowo cicho, zaś grupka nadzorców weszła do środka. Rozejrzeli się po śpiących jeszcze niewolnikach, po czym zaczęli cicho dyskutować. Ich zadaniem było wybrać dwóch z tej grupy, którzy mieli robić za dostarczycieli. Przyjrzeli się ponownie, tym razem byli już pewni. Podeszli do jednego z nich i kopnięciem w brzuch przebudzili go. Był to Dar - Rishe złodziej z Senchal, zaś drugim dostarczycielem został Kha - Jihre, który kiedyś skradł żywność owemu złodziejowi. Ból był ogromny, lecz wiedział, iż im dłużej będzie leżał, tym mocniej oberwie. Wstał chwiejnie i spojrzał na strażników. Jego oczy się rozszerzyły, przypomniał sobie, jak to wcześniej budzono w środku nocy niewolników, z których później robiono dostarczycieli. Chwycili go za ramię i wyprowadzili z celi wraz z drugim Kha - Jihre. Dreszcz przeszedł po jego ciele, nie ze strachu, lecz z zimna, które panowało w ciemnych jaskiniach pod Hla - Oad. Przeszli długi korytarz. Na jego końcu czekało kilku kolejnych zbrojnych, którzy przejęli niewolników i poprowadzili ich labiryntami platform i drabin do pomieszczenia znajdującego się na górze jaskini. W przeciwieństwie do reszty pomieszczeń, panowało tu miłe ciepło. Po jednej stronie dostrzec można było wiele kufrów oraz skrzyń, zaś po drugiej klatki wyścielone słomą i workami. W owych klatkach czekali kolejni dostarczyciele, na porcję cukru, który mają przenieść. Byli świadomi swego losu, dlatego nawet nie walczyli z tym.
- Nareszcie kolejne okazy - rzekł pulchny jegomość, wychodząc z pomiędzy skrzyń i kufrów. Odziany był w stare, znoszone, jedwabne odzienie, zaś na jego uszach dostrzec można było liczne zastępy kolczyków. Spojrzał na niewolników. - Tak nadadzą się idealnie, możecie ich zaprowadzić do cel. - Wskazał tłustym palcem na klatki. - I powiedzcie Armei, iż klatki są pełne i nie potrzebuje kolejnych niewolników do dostarczania cukru.
Strażnicy skłonili się, odprowadzili więźniów do nowych cel, po czym udali się w swą stronę.
Był załamany. Gdy wreszcie miał plan, gdy wreszcie nadarzyć się mogła sposobność do ucieczki, jego los został przesądzony. Miał połknąć znaczne ilości, niedużych ampułek, w których wnętrzu znajdować się będzie księżycowy cukier. Ten sam, dla którego zazywania był w stanie pokonać wszelkie granicę. Usiadł zrozpaczony na jednym z worków. Łzy opadały po jego policzkach. Już nigdy więcej nie ujrzy miasta portów, już nigdy więcej nie spotka innych z gildii, już nigdy więcej nie schowa się do nory... Nagle przez jego myśl przeszło wspomnienie. Przypomniał sobie jak zażył cukier w domu Dre - Jehresi. Pamiętał, jak po jego zażyciu padł bez czucia na ziemię. Statek, widmo, sen, ból. Wszystko powróciło na swoje miejsce. Wiedział już, co się stało, dlaczego tu był. Był to spisek starego kota, który chciał przywłaszczyć sobie jego trofeum: sztylety oraz amulet. Poczuł gniew, wręcz wściekłość. Nie podda się. Nie, gdy wreszcie przypomniał sobie kim był naprawdę. Zwał się Dra - Rishe i był jednym z czołowych członków gildii złodziei, posiadał umiejętności oraz wiedzę, którą zamierzał wykorzystać.

Mijały godziny, podczas których pulchny nadzorca dzielił rację księżycowego cukru. Liczba ampułek była imponująca, całe skrzynie były nimi wypełnione. Dar - Rishe przyglądał się każdemu ruchowi jaki owy jegomość wykonuje. Wiedział już dokładnie, jakie będzie miał szanse w walce z nim. Jedynym problemem było dla niego otwarcie celi, do której klucz posiadał właśnie on. Jeżeli zacznie hałasować, zwróci niepotrzebnie uwagę strażników, którzy, stojąc na zewnątrz, pilnują wejścia do owego pomieszczenia. Jeśli jendak uda śpiącego lub nieprzytomnego, to może uda mu się przechytrzyć nadzorcę. Powoli usadowił się na workach, po czym przymknął oczy. Nie śnił, a bacznie nasłuchiwał, co się wokół niego dzieję. Mijały kolejne chwilę, zaś nadzorca chyba skończył pakować ampułki, gdyż w pomieszczeniu stało się wyjątkowo cicho. Złodziej lekko podniósł jedną z powiek. Szedł w jego stronę, w jednej z dłoni trzymał buławę, w drugiej zaś niedużą sakiewkę. Przybliżał się, młodzian zaś powoli zaczął napinać wszystkie mięśnie. Zgrzyt, cela została otwarta, czekał. Nadzorca wszedł do środka, nie świadom tego, iż zaraz dokona żywota. Szybkim ruchem nogi, młodzieniec podciął stojącą nad nim postać. Ta, upadając, upuściła sakwę i buławę, by złapać się stalowego pręta klatki, lecz po chwili opadła bezwładnie na ziemię. Dar - Rishe stał u wylotu klatki, w dłoni trzymając pęk kluczy jak i broń, która wypadła człowieczemu nadzorcy. Spojrzał w stronę strażników, ci jednak zdawali się nie zwracać na nic uwagi. Do jego nozdrzy dotarł zapach alkoholu. Strażnicy zapewne spoczywali na miejscu swego posterunku, nie świadomi tego, co się wokół nich dzieje.
Młodzian podszedł do każdej z cel. Zamienił kilka zdań z niewolnikami, po czym wszystkich wypuścił. W liczbie siła, a ich razem było dziewięciu. Powoli ruszyli w kierunku wylotu z izby. Ich celem było teraz uśmiercić obu strażników tak, by nikt tego nie zauważył. Potrzebowali broni, i to w znacznej ilości. Gdy byli blisko, do każdego ze zbrojnych ruszyło po dwóch Kha - Jihre. Jeden miał pociągnąć strażnika do środka, jednocześnie zakrywając mu dłonią usta, drugi zaś miał skręcić mu kark. Minęła zaledwie chwila, gdy obu strażników odeszło do krainy wiecznych snów. Niewolnicy rozebrali ich i rozdali między siebie ich skórzane odzienie ochronne jak i broń. Odczekali chwilę, mieli szanse wzniecić bunt, który mógł się udać. Mieli szanse uciec. Spojrzeli po sobie, po czym ruszyli ku głównej izbie. Krzyki poczęły dobiegać do uszu Dar’Rishe, który schowawszy się pomiędzy beczkami, uniknął zauważenia przez współwięźniów. Wziął sakiewkę księżycowego cukru, chwycił pewniej buławę, po czym szybko udał się ku wyjściu. Ujrzał przerażający widok. Niewolnicy z kilofami i innymi narzędziami walczyli z nadzorcami, co prawda, niewolnicy mieli znaczną przewagę, lecz ta szybko malała, gdyż strażnicy byli wyszkoleni i posiadali znacznie lepsze uzbrojenie. Złodziej rozejrzał się dokładniej, szukając najbezpieczniejszej drogi do wyjścia, po czym susami zaczął pędzić ku platformom i drabinom. Przeskakiwał z platformy na platformę, gdy wreszcie udało mu się dotrzeć do głównego pomostu. Biegł niczym opętany. Wtem nagle strzała przeszyła powietrze, wbijając się w barierkę pomostu. Ktoś strzelał, lecz nie było czasu na walkę. Biegł dalej. Kolejne strzały padały na jego drodze, lecz żadna się osiągnęła celu. Wbiegł do długiego korytarza, na którego końcu widniała drabina prowadząca ku włazowi. Była coraz bliżej, wreszcie Kha - Jihre wskoczył na nią. Szybko podciągnął się ku włazowi, który powoli otworzył.
W niedużym pomieszczeniu znajdowało się wiele skrzyń, beczek oraz kufrów. Rozejrzał się dokładniej, lecz nikogo nie dostrzegł. Otworzył klapę do końca, po czym wskoczył do środka budynku. Nikłe światło, dawane przez lampę, świadczyło, iż ktoś tu urzęduje, lecz niewiadomo było kto. Zresztą, Dar - Rishe nie przejmował się tym. Był bliski celu. Chciał jak najszybciej powrócić do miasta portów. Obejrzał się w poszukiwaniu wyjścia. Okazało się, iż w pomieszczeniu znajduje się dwoje drzwi. Podszedł i otworzył jedne z nich. Dostrzegł port z licznymi pomostami oraz statkami. Dostrzegł również licznych leśnych elfów, którzy zwali się bosmerami. Udał się ku drugim drzwiom, otworzył je i ku swemu zdziwieniu zauważył, że było to tylne wyjście z owego budynku. Prowadziło bezpośrednio w dziki las, który był idealnym miejscem dla uciekiniera. Wyszedł, rozejrzał się, po czym zaczął biec najszybciej jak tylko potrafił. Chciał uciec od tego miejsca, jak najdalej było to tylko możliwe. Liście drzew oraz gałęzie smagały jego półnagie ciało. Powoli zaczął odczuwać zmęczenie, lecz wciąż się nie zatrzymywał. Był wolny i tylko to się liczyło...


Nanaki.


strony: [1] [2] [3]
komentarz[37] |

Komentarze do "Błędny Cykl"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Corwin Visual
Engine by Khazis Khull based on jPortal
Polecamy: przeglądarke Firefox. wlepa.pl


   Sonda

aktualnie nie jest prowadzona żadna ankieta


   Top 10
   Kody do Morro...
   Zbroje
   Trenerzy
   Kody do Obliv...
   Zadania wątku...
   Niezbędnik ło...
   Deadryczne ru...
   Zadania w Gil...
   Zadania w Gil...
   Miasta

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.024966 sek. pg: